Informacja o polityce przetwarzania danych osobowych

W celu dostarczania naszych usług wykorzystujemy pliki cookies. Aby dowiedzieć się więcej o plikach cookies, opcjach wypisu oraz Twoich preferencjach kliknij tutaj Korzystanie z naszego serwisu internetowego traktowane jest jako zgoda na politykę przetwarzania danych osobowych.

+ -

Aktualności

Jubilaci wspominają dawne czasy

Jubilaci wspominają dawne czasy

Życzenia, gratulacje i pamiątkowe zdjęcie – tak świętowali Jubilaci w szpitalu w Łęcznej 29 listopada br. W imieniu dyr. Krzysztofa Bojarskiego listy gratulacyjne wręczała Marzena Drozd, główna księgowa SPZOZ w Łęcznej. W spotkaniu uczestniczyły osoby z 20, 30, 35 a także 40-letnim stażem pracy. Było co wspominać...

Małgorzata Czępińska od 35 lat pracuje w księgowości. Dobrze pamięta czasy liczydeł i listy płac wypisywane ręcznie. – Wtedy kwoty nie mieściły się w rubrykach, bo przed denominacją zarabiało się w milionach – wspomina pani Małgorzata. - Nie było przelewów na konto, a pensje wypłacałam pracownikom w kopertach. Długie paseczki papieru, na których wypisane były rzędy cyfr stanowiły bardzo ważny dokument. Cięłam je ręcznie, nożyczkami dla 280 osób. Po takiej wypłacie zostawały odciski na palcach…
Warunki pracy zmieniły się nie tylko w księgowości. O tym jak było kiedyś opowiadał też Stefan Goluch, pracownik administracji, który ma za sobą 40 lat pracy. Jako elektryk pracował jeszcze w szpitalu w Jaszczowie. - Jak była burza, to wiedziałem, że będzie trzeba uruchomić agregat, bo może zabraknąć prądu – opowiada.
Dziś burza nie burzy spokoju elektrykom, bo agregaty włączają się automatycznie.
W rejestracji pacjentów też zaszły niemałe zmiany. Komputery sprawiły, że znikła część papierowej dokumentacji - karty pacjenta noszone do gabinetów, no i małe kartoniki z numerkami.– Z nimi ciągle były problemy, bo nieustannie gdzieś ginęły. Pamiętam jak ciągle trzeba było dorabiać nowe - wspomina Dorota Kanadys, 25 lat pracy. – Ale mimo komputeryzacji archiwum szpitalne nadal istnieje, bo np. skierowania pacjentów muszą być przechowywane 25 lat.
Bożena Wronisz opowiada nie tylko jak zmieniła się praca pielęgniarki w ciągu dwóch dekad, ale też jak ona sama zmieniła pracę. Kiedyś była zatrudniona w Tomaszowie Mazowieckim. Gdy przyjechała w odwiedziny do brata do Łęcznej, który pracował w kopalni postanowiła, że zostaje. Wtedy był jeszcze ZOZ Górniczy i dużo lepsze warunki pracy niż w innych ZOZ-ach. Trafiła do Jaszczowa. – To była szkoła życia, ale dobrze wspominam tamte czasy – mówi p. Bożena. – Pamiętam jak cięło się gaziki z wielkiej gazy i składało w malutkie kwadraciki, jak prało i suszyło rękawiczki, jak moczyło igły…Dziś tego się nie robi, a za to jest bardzo dużo biurokracji i dokumentów, czasami naprawdę niepotrzebnej.
– W laboratorium też dziś pracuje się inaczej niż 20, 30 lat temu – mówi Bożena Gzik. – Inaczej wykonuje się analizy. Kiedyś opracowywało się wyniki każdego pacjenta osobno, dziś pobrane próbki od pacjentów wkłada się do aparatu, dobiera odpowiednie odczynniki i są wyniki.
Tamte i obecne czasy porównuje także Małgorzata Jakowiecka, oddział wewnętrzny, przepracowane 20 lat, w szpitalu w Lublinie, potem w Jaszczowie. - Problemem były dojazdy, bo nie było autobusów. Dobrze jak trafiła się jakaś okazja do Milejowa, a potem trzeba było jeszcze pokonać dwa kilometry na piechotę. Pamiętam do dziś, jak szłam przez zaspy w Boże Narodzenie, bo wypadł mi wtedy dyżur…
Pracę w Jaszczowie wspomina też Anna Roman, (25 lat pracy), pielęgniarka z oddziału wewnętrznego. – Dziś, gdy są windy, wózki do przewożenia pacjentów to trudno sobie nawet wyobrazić, jak można nosić chorych w kocach po schodach – mówi pani Ania. – A tam właśnie tak było. I dodaje: - Ale i tak wszyscy wspominamy tamte czasy bardzo dobrze.
O zmianach mówiła Teresa Domańska, (30 lat pracy), bo zamieniła pracę przy kwiatkach na szpitalną higienę. Kiedyś pracowała w zakładzie zieleni, ale po reorganizacji firmy została bez pracy. Do szpitala przyszła na staż i została.
O tym, że ścieżki zawodowe nie zawsze są proste przekonała się też Ryszarda Goral (25 lat pracy). Kiedyś była dziewiarką w Łodzi, ale zakłady poupadały, więc trzeba było szukać czegoś innego. Dziś jest pomocą apteczną i czasami zastanawia się, dlaczego nie kształciła się od razu na farmaceutę.
Marzena Drozd, jest główną księgową w Łęcznej od 2002 roku. Wcześniej pracowała w banku. - Gdy podejmowałam pracę w szpitalu nie wiedziałam na co się decyduję. Wtedy banki były już skomputeryzowane, a tu okazało się, że listy płac trzeba robić ręcznie. Na szczęście nie trwało to długo. Przyszłam do pracy w kwietniu, a już w sierpniu zakupiony został komputer do księgowości. To były początki szpitalnej komputeryzacji, a dziś trudno sobie wyobrazić pracę bez klawiatur, myszek, laptopów.

powrót
POPRZEDNIA AKTUALNOŚĆ NASTĘPNA AKTUALNOŚĆ